Premiera 24.X.2014
- Bohaterami filmu Huba są stary, chory mężczyzna i młoda kobieta z dzieckiem. On, odchodząc z fabryki, wyrwany z rytmu pracy traci kontrolę nad czasem. Nie może spać i jeść. Wysycha. Ona i dziecko są jak zrośnięty organizm. Ale ta bliskość polega na uzależnieniu i nierówności. Dziecko, najmocniej wczepione w życie, jest żarłoczne i wysysające, uwolniona na chwilę kobieta i tak skazana na przemoc, a Stary oddzielony od fabryki nie ma już skąd czerpać sił. Kiedy podejmują próby bycia razem, są jak święta rodzina a rebours. Ich przypadkowe wspólne życie to przenikanie się, zlewanie w jedno opresji. W filmie obserwacji podlega nie tylko monotonna codzienność bohaterów, ale również proces ich życiowej degradacji.
Plątanina rur, kominów, hal i ramp szybko zostaje zderzona z obrazem bezimiennego mężczyzny poddawanego badaniu USG. Mężczyzna dyszy, jego skóra pokryta jest żelem, kamera nie szczędzi zbliżeń na pomarszczone, zmęczone ciało. Zarówno w przypadku przemysłowego molocha, jak i żyjących w jego cieniu ludzi Sasnalowie skupiają się na fakturach – ich niedoskonałościach, przebarwieniach, załamaniach. W końcu – parafrazując tytuł ich poprzedniego filmu – jedynie z daleka widok jest piękny.
Mężczyznę obserwujemy podczas kolejnych, rutynowych czynności. Widzimy, jak czyści fabryczne hale, usuwając z podłogi azotowy osad. Obserwujemy, jak bierze prysznic po swojej zmianie, odpoczywa nad rzeką, robi zakupy w sklepie, wreszcie – wraca do domu. Gotowanie owsianki, zakrapianie oczu, włóczenie się po pokojach, picie wody z butelki, przygotowanie do snu – milczącego bohatera "Huby", podobnie jak samotników zaludniających światy filmowego minimalizmu, definiują powtarzane na autopilocie gesty. Tyle że bohater nie jest sam. W domu żyją jeszcze kobieta i jej dziecko. I choć możemy się domyślać, że mężczyzna jest ojcem i dziadkiem, to Sasnalowie nie rzucają światła na ich relację, nie definiują jej żadnym psychologicznym szkicem. Pytanie, czy jest to sytuacja "laboratoryjna" rodem z Hanekego, w której przyglądamy się szczurom zamkniętym w szklanej klatce, czy może stan, w którym wszystko zostało już powiedziane, a marazm bohaterów osiągnął punkt krytyczny, nie jest istotne. Po prostu – słowa nie padają, czuć tylko wzajemną niechęć, frustrację i rutynę zamieniającą życie w pasmo rytuałów bez znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.